Koh Phi Phi - ciemna i jasna strona księżyca ...
- chali
- 14 gru 2019
- 3 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 17 gru 2019
Dzień 3 i 4
Stało się. Dotarliśmy do równie słynnego co przez niektórych zniesławionego miejsca zwanego Koh Phi Phi. Dlaczego słynnego? Ano dlatego, że James Bond 007 czy też Leonardo Di Caprio w "Niebiańskiej Plaży" popełnili tu swoje filmy. Dlaczego zniesławionego? Ano dlatego, że komercja, imprezy, sklepy, kanjpy, tabuny pijanych Yuppies czy też może to już raczej pokolenie X albo Y a może nawet Z.
Jedno jest pewne - Koh Phi Phi jest jak księżyc. Ma swoją jasną i ciemną stronę. Tylko pytanie dla kogo jasna jest jasna, a ciemna jest ciemna. A może na odwrót ???
No więc zacznijmy od (autorska opinia)
JASNA STRONA KSIĘŻYCA Koh Phi Phi ... to przyroda
Do tej pory (aż nie popłyneliśmy na 8h rejs po zatoczkach, plażach Koh Phi Phi) nie zdawałem sobie sprawy, że moje wyobrażenie o Tajlandii, to właśnie to co zobaczyłem tutaj. A więc:
1. Klasyczne Tajskie "long tail".
Któż ich nie widział. Wujek "google" zna ich wiele. Poznaliśmy również i my. Dostojne i powabne, a przy tym tak charakterystyczne dla Tajlandii. Nie wyobrażam sobie Tajlandii bez "long tail". Dowiozą, przywiozą, odbiorą ... tajskie taxi.
2. Zatoczki, zatoki i plaże
A jest ich tu wiele. Zapierających dech w piersiach czy jakoś tak. Ale tak na serio to na prawdę jest tu ładnie. Aby doświadczyć tego co najlepsze na Phi Phi postanowiliśmy wyruszyć skoro świt aby uniknąć tłumów. Pobudka 5:30 rano. Rejs start 6:30 rano i ponoć nikt inny wcześniej rejsów na wyspie nie zaczyna. A więc była szansa, że chociaż na początku doświadczymy wrażeń niczym Kolumb. Metafizycznych (kto mnie zna wie, że to moje ulubione słowo w takich przypadkach/miejscach), majestatycznych, malowniczych. Po prostu pięknych. Tak też było ... Koszt takiej przyjemności jest zacny (1300 THB/ dorosły, a jak dobrze negocjujecie to dzieci za darmo), ale w końcu będziemy tu pewnie pierwszy i ostatni raz. A może tak, a może nie. Kto wie.
Wypływamy o wschodzie słońca. Cichosza - po cichu, po wielkiemu cichu. Płyną sobie ku wyspu, na zwiadu, płynu i patrzu ...
Wiadomo, że na dziobie jest najlepsza zabawa
3 silniki dają radę. Miał być "speed boat" jest "speed boat".
Wypływamy z zatoczki, ale nie pytajcie mnie o jej nazwę. Nie pamietam.
Tak wiem. Nie popłynęliśmy klasycznym "long tail", ale szczerze z dwójką małych dzieci rekomendujemy coś bardziej współczesngo - na przykład "speed boat'a". Zalet jest wiele, ale przede wszystkich jak dzieci się zmęczą i zapadną w głęboki niedźwiedzi sen, to przynajmniej będzie gdzie ich położyć ;-). Co też się stało w przypadku naszej najmłodszej.
CIEMNA STRONA KSIĘŻYCA Koh Phi Phi ...
to komercyjny charakter samego miasteczka
Nie żebym miał coś przeciwko temu, ale w kontraście do malowniczej przyrody, jakoś pasuje mi to (osobiście) jak kwiatek do kożucha. Niemniej ma swój wyjątkowy charakter. Małe wąskie uliczki zapełnione straganami, knajpkami, barami, sklepami oraz a może przede wszystkim studiami tatuażu. Jest tu ich tak wiele, że nie sposób ich zliczyć. A poza studiami tatuażu, jest jeszcze wiele innych miejsc rozrywki... jak choćby Tajski boks.
Kompozycja wszystkich tych miejsc smakuje najlepiej pomiędzy 22:00 a 2:00 w nocy kiedy to zewsząd wydobywa się muzyka, a po uliczkach zataczają się mniej lub bardziej podpici turyści ;-) wspomagani tak zwanymi "bucket drinks" czyli zestaw wiaderko, alkohol oraz coś tam dolane + kostki lodu.
Nie będę się rozpisywać w tym temacie, poczujcie to sami
Aha McDonald i Burger King też już tu są. Tak więc dla niektórych czar rajskich tajskich wysp mógłby już runąć w gruzach, ale to pozostawiam już do waszej decyzji.

Ale żeby nie było - nam się podobało. Oba oblicza da się polubić, a w szczególności tą ciemniejszą stronę o ile "wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni". A jak nie to trzeba kombinować jak koń pod górę, ale też się da. Dla zainteresowanych więcej na priv.
Czego nam się nie udało zrobić to:
1. Tatuażu - no dobra żartowałem ;-)) nie miałem tego w planie
2. Ponurkować - szkół nurkowych jest tu jak mrówków, ale tą przyjemność zostawiliśmy sobie na później (Koh Ngai lub Koh Lanta)
Tak więc jak na 2 noce i 3 niepełne dni pobytu, udało się całkiem wiele.
Jutro znowu ruszamy w drogę tym razem na dziewiczą (i mam nadzieje) malowniczą Koh Ngai.
P.S.
Uwaga na małpy. Potrafią pływać, skakać, może także latać.
Aha koh ngai jest już nowy post więc zapraszam. Generalnie bardzo fajnie
Michał. Instagramem może się przeprosze. Ale jeszcze nie teraz. Jak na razie idzie blog ale się zobaczy.
Powodzenia!! Łapcie dużo słońca!
Załóżcie instagram, żeby można było Was "podglądać" na bieżąco. Super inicjatywa
Napiszcie jak było na Koh Ngai, Koh Kradan też jest fajną wyspą :)