Great Ocean Road - droga, która nie może się nudzić
- chali
- 9 sty 2020
- 3 minut(y) czytania

Dzień 26 - 27.
4 stycznia 6:30 rano. Z ciężkimi powiekami zwlekam się z łóżka. W trakcie tej podróży, tak wcześnie jeszcze nie wstawałem. Wszystko po to aby zaoszczędzić trochę grosza. Wypożyczenie samochodu na lotnisku (oraz jego zwrócenie na lotnisku) okazuje się być najtańszym sposobem na wynajęcie auta w Australii (105 AUD lotnisko vs. 200 AUD w centrum miasta). W ten oto sposób staliśmy się posiadaczami (na 4 najbliższe dni) perłowo-białej Toyoty Corolla.

Mój pierwszy raz z kierownicą po prawej stronie (lewostronny ruch w Australii) zmusił mnie do wyjątkowego skupienia się na drodze. Przyzwyczajenia robią swoje. Kilka razy wjechałem pod prąd, klasyką jest wrzucanie wycieraczek przy skręcaniu i takie tam.
No ale zdradzę zawczasu, że po 4 dniach jazdy oddałem samochód w takim samym stanie jak go odbierałem. Tak więc, mój egzamin na australijskie prawo jazdy uważam za zdany.

Tak więc, kto rano wstaje temu … „Great Ocean Road”. Jak podaje wikipedia, to „malownicza droga o długości 243 km, biegnąca wzdłuż południowo-wschodniego wybrzeża Australii, pomiędzy miastami Torquay i Allansford w stanie Wiktoria”. Zapomnieli dodać, że jest kręta i wąska, a pogoda lubi być wietrzna i zmienna. U nas mocno wiało i było dosyć zimno, jak na lato w Australli (14 – 18 stopni). Tak na południowym wybrzeżu Australii wcale nie jest tak ciepło.
Całkowity czas przejazdu (bez zatrzymywania się na atrakcjach) to około 4h. A że atrakcji tam co nie miara, to przejazd zajął nam cały dzień. No i musimy przyznać. Droga jest niezwykle malownicza. Mnóstwo tu przepięknych plaż, zatok oraz urwistych klifów, a nawet znajdzie się kilka latarni. Wszystko to jest niezwykle łatwo dostępne. Większość atrakcji znajduje się w odległości kilkuset metrów od parkingu samochodowego. Co szczególnie ważne w przypadku podróżowania z dziećmi.
Na naszej trasie była zatem stara latarnia (Split Point)w Aireys Inlet, plaże, górki i pagórki. Jak zobaczycie pogoda raczej wietrzna no i w miare zmina, tak więc raczej nie na plażing-smażing. No ale na prawdzi surferzy takiej pogody się nie lękają.
Ale to co najważniejsze to właściwie ostatnie 30 km drogi, gdzie znajdują się największe atrakcje. PIęknie, przepięknie, cudownie. Cudownego koloru ocean. Majestatyczne klify oraz oczywiście plaże.
12 apostołów - uważana za największą atrakcje Great Ocean Road, ale my uważamy inaczej o czym dowiecie się za chwilę.
London Bridge prawie jak ten oryginaly w Londynie. No ale jak wszyscy wiemy prawie robi wielką różnice, wiec dla nas był to co najwyżej Brigde. Ale też fajny
Loch Ard Gorge przepiękna zatoka z którą związana jest smutna historia. W 1878 roku rozbił się tu statek (Loch Ard). Katastrofę przeżyły jedynie 2 osoby (Tom & Eva).
Bay of Islands - gdzie formacje skalne tworzą archipelag małych wysepek
Castle Cove. I wiele innych na które nie starczyło już nam czasu, bo można tam spędzić i klika dni (a my mieliśmy tylko 2 dni).
Na nas wbrew pozorom największe wrażenie zrobiły „Gibson Steps” a nie największa atrakcja Great Ocean Road czyli „12 apostołów”.
Wszystko dlatego, że w przeciwieństwie do pozostałych oferuje ona nie tylko wspaniałe widoki (bo większość to oglądanie), ale można jej także dotknąć. Przejść się wzdłuż wzburzonego oceanu. Poczuć majestatyczność klifów i miękki piach pod stopami. Dla nas istna energetyczna bomba.
Podsumowując:
Great Ocean Road. Na prawdę warto, trzeba, koniecznie. Ale zarezerwujcie sobie co najmniej 3 dni aby nie musieć gonić tak jak my. Jest też alternatywna -skupcie się tylko na ostatnim kawałku z największymi atrakcjami i wtedy 2 dni zupełnie wystarczą.
A teraz z Great Ocean Road robimy odwrót do drugi koniec stanu Wiktoria, czyli przejazd do Parku Narodowego Wilsons Promontory oraz Philip Island. A droga ta daleka bo około 600 km i 6h czystego przejazdu.
Commentaires